Musze się trochę sprężyć z tym uzópełnianiem bo mnie święta we wrześniu dopadną heh.Lada dzień jedziemy na kolejny pracowity urlop do Polski.I nie będę miał pewnie czasu na bloga muszę więc dogonić blogiem rzeczywistość,co by na nowy rok żadnych zaległości nie zostawiać.
Tak więc najpierw jeszcze trochę o trawce.Od posiania do końca urlopu zostało trzy dni, lałem wody ile wlezie z nadzieją że chociaż przed wyjazdem jednego kiełka zobaczymy ,ale nic z tego.A to co widać to stare trawsko które mimo że tydzień wcześniej randapem zlałem w dórzych ilościach to i tak przerosło świeżą ziemię.
A chłopaki mieli już grube spóźnienie,nie dość że my już byliśmy wkurzeni że tak się to przeciągało to kolejny inwestor już do nich wydzwaniał bo dawno mieli u niego być .Ale łazienka robiła się coraz ładniejsza.Oto odsłona naszego prysznica prawie skończonego.
Mozaja taka droga że zrobiliśmy ją tylko tu a i tak ten mały kawałek tysiala kosztował.
Tu znowu wyskoczyły problemy,bo za gładko być nie może ;).Okazało się że kupiliśmy deszczownicę jakąś nie wymiarową.Standardowo! chłopaki dzwonią żebym szybko przyjechał na budowę bo jest problem.Przyjeżdżam każą mi wejść pod prysznic,wchodzę i trę czupryną o deszczownicę(kurka). Najpierw myśleliśmy że hydraulik coś powalił ale sprawdziliśmy i się okazało że zrobił dobrze czyli wysokość standardowa zachowana.Pewnie deszczownica dla chińczyków heh.Nic nie pozostało jak odkuwać płytkę i znów wezwać hydraulika żeby przylutował rurki 20centów wyżej.Nie pierwsza i nie ostatnia niespodzianka na budowie,ja już się przyzwyczaiłem i nawet mnie to nie denerwuje heh.