V jak zwycięstwo he he
Ostatniego dnia przed wyjazdem do Holandii kiedy rozmawiałem na koniec z cieślą wydawało mi się że kazałem pod małym daszkiem zrobić taką ozdobę(nie wiem jak się to fachowo nazywa) jaka jest na oryginalnym projekcie ale widocznie się nie dogadaliśmy,tak to bywa jak na sam koniec zostaje tyle spraw do załatwienia.No i kiedy teściowa przysłała pierwsze zdjęcia to byliśmy trochę zaskoczeni ale jak zobaczyliśmy to na żywo to nas zatkało.Jednak teraz wiem że ten daszek to cały urok iskierki a cieśle się spisali i to na szóstkę z plusem.Kojarzy nam się to z literą V jak zwycięstwo i dodaje sił do dalszych zmagań z budową.
na ostatniej fotce nasz domeczek na tle dzika!!!od kilkunastu lat nie na chodzie ale pamiętam jeszcze troszkę jak kiedyś z dziadkiem śmigaliśmy nim przez wioche wtedy to była fura he he. Najśmieszniej było na zakrętach kiedy dziadek musiał wyskakiwać z fotela i biec obok bo tak to było w dzikach.